Ta straszna wizyta przedadopcyjna!

Fundacje, stowarzyszenia i schroniska przy adopcji zwierząt „straszą” procedurami adopcyjnymi. Z czym to się wiąże? Częściowo z papierologią, częściowo z rozmową, częściowo z poznaniem danego zwierzaka lub zwierzaka w podobnym typie. Po co to wszystko? Ano po to, by adopcja miała jak największą szansę powodzenia.

Za ludzkie błędy zawsze płaci zwierzę. Można tego uniknąć. Procedury podyktowane są latami doświadczeń i podparte długoletnią działalnością.
Po co sprawdzać ludzi i ich domy w ten sposób? Po to, aby zweryfikować rzeczywistość i przyjrzeć się bliżej osobom i miejscu, które staną się rodziną psa, i miejscem jego pobytu do końca życia.
Ktoś powie: „ja mam dobre zamiary, miałem już psy i zapewniłem im dobre warunki”. Tu rodzi się pierwsze pytanie – co to są dobre warunki? Dobrostan zwierzęcia powinien mieć jedną definicję i w zasadzie ma, jednak jest ona różnie rozumiana przez różne osoby. Dla jednych dobre warunki to buda, kojce i wypuszczanie psa na noc na zamknięty teren. Dla innych dobre warunki, to zaoferowanie psu miejsca w rodzinie, zaspokajanie jego potrzeb psychicznych i fizycznych, dbanie o niego prawie jak o dziecko. TUTAJ ważna rzecz: nie ma czegoś takiego jak DOBRY dom dla każdego psa. Każde zwierzę jest inne, każde ma inne potrzeby emocjonalne, fizyczne, psychiczne. Ma za sobą różne przeżycia. Naszym zadaniem, wydając zwierzę do adopcji, jest znalezienie mu takiego domu, który będzie optymalny i dobrać takiego zwierzaka dla człowieka, który będzie pasował do jego stylu życia, doświadczenia, warunków fizycznych i materialnych.
Jeden zwierzak będzie czuć się świetnie na zewnątrz, mając wstęp do domu, mając zapewnione spacery. Inny zwierzak całe dnie będzie leżał na kanapie, czy w łóżku, chętnie pospaceruje, ale bez większej pasji.
Ile psów, tyle charakterów, tyle bagaży doświadczeń, osobowości.
Tyle tytułem wstępu. Przechodząc do meritum. Chcielibyśmy rozjaśnić trochę mroczną tajemnicę, która wzbudza strach, niepewność, a często niechęć czy wręcz agresję – tajemnicę pod hasłem „wizyta przedadopcyjna”.
Wizyta przedadopcyjna to spotkanie przedstawiciela fundacji/stowarzyszenia czy schroniska lub wolontariusza wcześniej wymienionych organizacji w przyszłym miejscu zamieszkania zwierzęcia, najlepiej w obecności WSZYSTKICH domowników. Dlaczego wszystkich? Aby nie okazało się, kiedy będzie za późno, że mama / babcia / ojciec / chłopak / inna osoba nie chce zwierzęcia w domu / nie wiedziała o adopcji / nie miała pojęcia, że ten przykładowy pies będzie taki duży / kosmaty / przestraszony / głośny. Zdarzały się takie przypadki.

Osobę wizytującą nazywać będziemy w dalszej części „Gościem”, aby uniknąć pejoratywnych skojarzeń.
Gość często przychodzi na spotkanie z psem, przeważnie swoim. Dlaczego? Ponieważ fizyczna obecność psa w domu np. dla osób, które nigdy nie miały psa, może być wskazówką czego się spodziewać. Chodzi tu między innymi o aspekty fizyczne – ile miejsca zajmuje pies, fakt stukania pazurów o panele (nie, to nie żart, był powrót z adopcji z tego powodu), ile sierści może zostawić pies nawet w czasie krótkiej wizyty, fakt chlapania po podłodze podczas picia, fakt zostawiania śliny na meblach.
Wizyta przeważnie przebiega w atmosferze luźnej rozmowy, podczas której Gość zadaje pytania mające na celu weryfikację doświadczenia z daną rasą, doświadczenia „z psami” w ogóle, faktyczną wiedzę, nie tylko tę deklarowaną w ankiecie. Oczywiście są „pytania miny”, skonstruowane w ten sposób, że „można się wyłożyć”. Nie ma to jednak na celu ośmieszenia kogoś czy wytknięcia błędów. Cała rozmowa służy wyłuskaniu sfer, w których warto doradzić, poinstruować, wyedukować. Nikt z nas nie urodził się znawcą w danym temacie. Za nami stoją lata doświadczeń, edukacji, przebrnięcia przez sytuacje, w których może znaleźć się potencjalny dom, i dlatego będziemy mogli w kryzystowej sytuacji pomóc, przewidzieć i przygotować potencjalnych opiekunów na różne sytuacje.
Gość często sprawdza ogrodzenie, przyszłe miejsce bytowania psa – kojec, podwórko, mieszkanie, dom. Zwraca uwagę na to, gdzie położyć posłanie, miski, jakich sytuacji unikać, gdzie mogą pojawić się czynniki zapalne. Czasami zdarza się tak, że dane zwierzę nie pasuje do danego domu i dużo łatwiej jest to stwierdzić podczas rozmowy z osobami chętnymi na adopcję „face to face” niż przez telefon. Nic nie zastąpi osobistej rozmowy, nawet godziny rozmów telefonicznych, kilometry e – maili czy smsów.

Zadaniem Gościa jest przekazanie rzetelnej wiedzy na temat adopcji:
– czego można spodziewać się w okresie poadopcyjnym(wycie, szczekanie, niszczenie, niepewność, agresja, problemy z fizjologią)
– jak przygotować się na przyjęcie nowego domownika(sprzęt, akcesoria, karma)
– wyprostowanie mitów, w które ludzie wciąż wierzą i je powielają – to nie zarzut, nie każdy ma dostęp do wiedzy czy możliwość jej nabycia. Od tego jesteśmy, aby przekazać wiedzę.
– opisanie dalszych procedur.
– opisanie adopcji z doświadczenia, tak aby osoby adoptujące zwierzę miały świadomość tego, co może je czekać w danym przypadku.
Należy pamiętać, że często spotkania przeprowadzane są grzecznościowo przez osobę z zaprzyjaźnionej organizacji, która działa na danym terenie. Osoba ta nie musi i przeważnie nawet nie ma możliwości, aby mieć komplet informacji na temat danego zwierzęcia, dlatego odnośnie „obiektu westchnień”, który oczami wyobraźni już widzimy w swoim domu, najlepiej dowiadywać się u źródła, czyli u osoby prowadzącej adopcję.
Gość może odpowiedzieć na pytania osób chętnych na adopcje, a nawet powinien, pod warunkiem, że nie wykracza to poza zakres jego wiedzy, czy doświadczeń.
Często z faktem adopcji wiążą się wątpliwości, strach – to normalne. Jesteśmy także od tego, żeby pomóc wyjaśnić wątpliwości, bo większość sytuacji znamy z autopsji. Działamy tak, aby i przyszli opiekunowie byli zadowoleni, i aby zwierzę trafiło do najlepszego domu, jaki możemy mu zapewnić. Jeśli ktoś nie ma wiedzy lub doświadczenia, ale ma dobre chęci, chce się uczyć, słucha – można próbować!
Prosimy pamiętajcie o tym, że procedury nie wynikają, jak niektórzy myślą ze złośliwości, małego ego czy innych dziwnych powodów. Wynikają z doświadczenia i z faktu, że chcemy dla naszych podopiecznych jak najlepiej.
Wizyta przedadopcyjna nie ma na celu sprawdzania statusu materialnego, wyceny mieszkania, sprawdzenia koloru ścian w domu etc. Czasami kontrowersje wzbudza fakt wpuszczenia kogoś obcego na prywatną przestrzeń własną – do domu. Rozumiemy to, jednak ciężko byłoby odbywać spotkanie przedadopcyjne np. w kawiarni. Jesteśmy w stanie zrozumieć czyjś punkt widzenia – ktoś ma dobre zamiary, chce dać zwierzęciu dom i kochać go do końca życia. Jednak czasami może wkraść się błąd – brak wiedzy i doświadczenia akurat w przypadku tego konkretnego zwierzęcia. Dlatego weryfikacja jest konieczna. Poza tym zrozumcie też nas – nie znamy się. Ktoś deklaruje dobre zamiary – super!
Popatrzcie wokół siebie, ile jest zwierzęcego nieszczęścia. Psy pobite, zagłodzone, wiszące latami na łańcuchu, chore, nieleczone, zniszczone przez człowieka. Wam czasami „obija się to o oczy”, dla nas to codzienność. Weźcie więc pod uwagę, że nie tak łatwo zaufać komuś po jednym telefonie.
Kolejna rzecz – praca w naszej Fundacji, to wyłącznie wolontariat. Wyjaśniając – wszystko, co robimy dla bezdomnych zwierząt jest „po pracy”, wtedy kiedy możemy ukraść chwilę, a często godziny dla zwierząt w potrzebie. Myślicie, że gdyby nie było racjonalnych powodów ku temu, to wisielibyśmy z Wami godzinami na telefonie, później „załatwiali” Gościa, albo sami ruszali na spotkanie, czytali ankiety, zastanawiali się nad tym, czy akurat ten pies pasuje do tego domu, a później pomagali po adopcji, zamiast iść do kina, spędzić czas z rodziną, czy własnymi zwierzętami?
Nie, nie skarżymy się. Kochamy zwierzęta, takie życie wybraliśmy. Jednak tam gdzie miłość musi być też rozsądek. Musimy dbać o dobro tych, którzy sami bronić się nie mogą. Rocznie dziesiątki tysięcy zwierzaków trafia do nowych domów z adopcji. Często po procedurach. Da się? Pewnie. Wystarczy odrobina dobrej woli. My doceniamy Wasze serca i chęć dania domu skrzywdzonemu przez życie i ludzi zwierzęciu. Wy uszanujcie naszą pracę i zaangażowanie. A zanim zaczniecie złorzeczyć na procedury, na nasze „wydziwianie”, zastanówcie się choć chwilę PO CO TO?
Dziękujemy.

Kasia Sułkowska