ŻAŁOBA – ETAP 1 – ŻYCIE WE MGLE

Nie wiem, który moment będzie dobry na początek opisu. Pewnie żaden. Wracasz do domu. W ręku masz smycz i obrożę. Nie masz już psa, o ile o psie można napisać, że go masz. Żywej istoty nie da się posiadać na własność, dlatego tak nie lubię słowa właściciel. Wolę opiekun. 2 godziny temu wychodziliście razem z domu. Mimo, że wiedziałaś dobrze gdzie i po co jedziesz, było to jednak takie lekko nierealne. Nawet kiedy po duszeniu się od płaczu powiedziałaś tak – usypiamy, wciąż było to nierealne. Bo pies był obok ciebie, ciepły i żywy. Nie jeden raz dostawał leki, podskórnie, domięśniowo czy przez wenflon dożylnie.
Wyglądało podobnie. Tym razem został podany lek na ból życia, lek, który zgasił życie.


Dopiero kiedy psie serce przestało bić zdajesz sobie sprawę co zrobiłaś. Nie można tego odwrócić, nie można krzyknąć „ stop akcja, jeszcze raz”. Nie masz już przyjaciela. Pozwoliłaś mu odejść. Pomogłaś mu odejść. Wracasz do domu. Ktoś coś do Ciebie mówi, ale Ty tego nie słyszysz. Wchodzisz do pokoju, bardzo ostrożnie, aby nie potrącić psa, który śpi lub dostaje kroplówkę. Chcesz wyjść wieczorem na dwa spacery. A czeka Cię tylko jeden. Rano chcesz dać tabletki. Nie masz komu. Zaczyna docierać – bardzo powoli. Coś się zmieniło, czegoś zabrakło. Na razie żyjesz stałym rytmem, po prostu okazuje się, że pewnych rzeczy nie musisz zrobić bo nie ma dla kogo ich robić.
Myślisz, wciąż myślisz. Zastanawiasz się. Dlaczego? Czy można było jeszcze coś zrobić. Może to nie była dobra decyzja, może trzeba było poczekać. Cierpisz, kiedy nie możesz wykonać zwykłych codziennych czynności, do których nawykłaś tak dawno temu.
Życie toczy się dalej, nie zatrzymasz go. Nieważne, jak bardzo boli. Rano wyciągasz rękę, żeby pogłaskać psią głowę. Wstajesz wcześniej, żeby zrobić to co zwykle dla psa. Tylko, że psa już nie ma, a Ty „ łapiesz się” na tym, że chcesz wyjść z nim na spacer. Dopiero kiedy masz na nogach buty, a w ręku smycz i obrożę, dociera do Ciebie bezsens wykonywanych czynności. Łzy wciąż płyną, jednak nic nie zmienią. I zaczynasz wspominać i grzebać we wspomnieniach. Na razie bardzo bolesnych. Miski, kocyk, smycz – wszystko wynosisz do piwnicy, oddajesz znajomym. Jednak coś zostaje, jakaś jedna mała rzecz, która przypomina Ci psa. Był częścią Twojego życia, częścią Twojej rodziny.
Smutek i żal nie są powodem do wstydu. Kochałaś swojego kosmatego przyjaciela, to normalne, że cierpisz. Nierzadko bardziej niż po utracie ludzkiego członka rodziny, z którym nie byłaś tak związana.

Nie należy wstydzić się żałoby i smutku po psie. To wyraz empatii, głębszych uczuć i zdolności do kochania. To powód do dumy. Może niewiele ma ten opis wspólnego z tytułem, ale kto przeżył, ten wie. Każda mgła kiedyś się rozproszy, ale o tym w następnej części.

Kasia Sułkowska