Fredi dotarł już do Psiego Nieba…

Jestem już za Tęczowym Mostem, w końcu się wyspałem i mam nadzieję, że Ty zrobisz to samo. Ostatnie noce bardzo dały nam w kość.
Ja starałem się zasnąć, ale nie dawałem rady się uspokoić. Ty, jak mój dobry duch siedziałaś ze mną po nocach i pocieszałaś. Czułem Twój strach i miłość jaką okazywałaś mi każdego dnia, lubiłem wtulać głowę w Twoje troskliwe i ciepłe dłonie, i z ufnością spoglądałem w Twoje oczy.
Spoglądałaś z troską na mnie i szeptałaś: nie martw się mój kurdupelku, będzie dobrze, razem damy radę.
Wierz mi, bardzo chciałem, żeby tak było, nawet nie dla mnie, tylko dla Ciebie, bo nieraz kiedy myślałaś, że śpię spoglądałem na Ciebie ukradkiem, jak po nocach szukałaś informacji o mojej chorobie, sposobach, lekach, badaniach jakie mogłyby mi pomóc.
Widziałem bezradność w Twoich oczach i było mi bardzo przykro, że nie mogę Cię pocieszyć, tak jak Ty pocieszałaś mnie. Wiesz Kasiu, już pierwszego dnia kiedy się poznaliśmy, jak wzięłaś mnie na ręce pierwszy raz, wiedziałem, że jesteś moim dobrym duchem, pokochałem Cię całym sercem i zaufałem bezgranicznie.
Byłem taki słabiutki, wyglądałem jak ratlerek a nie rottweiler. Otuliłaś kocykiem, przytuliłaś do serducha i wyszeptałaś mi do ucha: Fredziu, zawalczymy o ciebie!
I walczyłaś!! I to jak!! Wykonałaś heroiczną walkę! Tak może walczyć tylko ktoś, kto Kocha i ja wiedziałem, że mnie kochasz, i byłem taki szczęśliwy.

Pokazałaś mi czym jest rodzina, zabawa, spacery i beztroskie życie szczeniaka. Bardzo dbałaś o mnie i moje potrzeby, dlatego zebrałem się w sobie i zacząłem przybierać na wadze, rosnąć i rozrabiać jak na szczeniaka przystało. Nie lubiłem chodzić do lecznicy, bo tam, albo zastrzyki, albo coś niedobrego do picia, albo pobieranie krwi, więc robiłem osiołka i nie chciałem wchodzić .
– Fredziu , chodź chłopie, musimy się zbadać, to dla twojego dobra. – Tak mówiłaś spokojnym głosem, żeby mnie pocieszyć. To były jedyne momenty, w których się bałem. Byłem beztroskim szczęśliwym psem przy boku ukochanego człowieka.
Kiedy mój stan się pogorszył , bardzo się bałem i byłem rozdrażniony, ale Ty na szczęście byłaś zawsze obok. Miałem gorsze i lepsze dni, robiłaś wszystko, co w ludzkiej mocy, byśmy pokonali chorobę, ja też się starałem, ale byłem już bardzo zmęczony. Naprawdę chciałem już odpocząć, jednak patrząc na rozpacz i bezsilność w Twoich oczach, trwałem przy Tobie. Kiedy podjęłaś decyzje, że pozwolisz mi odejść, poczułem ulgę.
Wiem ile kosztowała Cię ta decyzja, ale ja jestem Ci za nią wdzięczny. Pokazałaś, że jestem dla Ciebie ważny.
Kocham Cię całym moim Fredziowym serduszkiem. Mimo, że nie ma mnie już na ziemi i nie możemy się przytulać, to na zawsze będziesz w moim sercu. Będę z mięciutkiej chmurki obserwował jak pomagasz innym bezdomnym psom i będzie mnie rozpierała duma, że byliśmy rodziną. Zawsze będę obecny w Twoim życiu, zostanę Twoim Aniołem Stróżem i może nieraz poczujesz mój nos wtulony w Twoja dłoń. Kocham Cię !!!! Wiesz Kasiu spotkałem tutaj Misia i on opowiedział mi o tym, że jego też uratowałaś i dałaś szczęśliwy dom. Jest tutaj tak spokojnie i pięknie, wszystkie psy są szczęśliwe, ja też jestem i Miś mi powiedział, że kiedyś wszyscy się spotkamy.
Będę czekał na ten dzień. Tymczasem nie martw się o mnie.
Kocham Cię.
Twój Fredziu.

Asia „Franki” Dz.